Kapliczki i krzyże

                                                   

W podlaskim krajobrazie dziedzictwa kulturowego mamy zabytkowe cmentarze, budownictwo sakralne, pałace, dworki czy pomniki. Jednak bardzo nader często pomijanym elementem naszego bogactwa duchowego są przydrożne kapliczki i krzyże. W szczególności w mniejszych miejscowościach dostrzegamy całe mnóstwo małych obiektów sakralnych. Wtopione są one w pejzaż każdej, nawet najmniejszej społeczności. Spotkać je można przy skrzyżowaniach dróg, na leśnych polanach, niebezpiecznych zakrętach, mostach, grobach powstańców, cmentarzach, przy wjeździe do miast i miasteczek, przy starych dworach, wśród chat i nowych domów, ale także przy ruchliwych międzynarodowych drogach. Każda z nich ma swoją historię wyrażoną prostą wiarą. Każdy z wspomnianych zabytków nacechowany jest tradycją danej miejscowości, bądź regionu. Niektóre kapliczki, bądź krzyże są świadkami tragicznych wydarzeń, bądź stanowią świadectwo minionych zdarzeń. Upamiętniają także wydarzenia radosne, utrwalając przełomowe momenty w historii danej społeczności. Są one także wyrazem głębokiej wiary i poczucia tożsamości społeczeństwa.  Znany historyk kultury polskiej – profesor Aleksander Bruckner (1856-1939) pisał o kapliczkach: Mnogość ich wielka wszędziemałych i większych, drewnianych i murowanych. Nawet wypróchniały pień dębu zamieniono na kaplicę, jakby pozostałość pogańskiej czci”. Z kolei Tadeusz Seweryn (1894-1975) etnograf i badacz sztuki ludowej w swoim dziele „Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce” wydanym w Warszawie w 1958 roku daje taki oto obraz przydrożnych kapliczek: „Przeszedłszy Polskę wzdłuż i wszerz, a potem układając w pamięci najbardziej charakterystyczne typy krajobrazu polskiego, nie sposób pominąć kapliczek przydrożnych, tkwiących w otoku przyrody jak drogie kamienie w pięknej oprawie”. Porównanie do kamieni świadczy o pamięci i trwałości owych obiektów. Należy pamiętać, że to krzyż był jedną z pierwszych form oznakowania tzw. rozstajów szlaków, czy dróg. To właśnie krzyż bardzo często stanowi nieodzowny element struktury kapliczek i przydrożnych figurek. Warto zaznaczyć, że wyraz kapliczka pochodzi od łacińskiej nazwy cappella, pierwotnie oznaczającej płaszczyk. Cappa Sancti Martini, a więc płaszcz św. Marcina, biskupa z Tours, przechowywany był w celi zwanej cappella. Na wzór tych cel budowano niewielkie, skromne świątynie, które z czasem przeobrażano w kościoły. Kaplice to także pomieszczenia, służące do przechowywania ubiorów kościelnych, ale także zewnętrzne przybudówki do kościoła, stawiane na cmentarzach przykościelnych. Słowo capella stało się z czasem biegiem lat powszechnie znanym jako określenie małego budynku, szopki, daszku, przeznaczonego na ochronę czyjejś świętości i modlitwę. Na ziemiach państwa piastowskiego o miejscach kultu pisał kronikarz Nestor w IX w., który  zanotował  „(…) jeśli kto umierał, to czynili nad nim tryznę, a potem czynili stos wielki i wkładali na ten stos umarłego i spalali, a potem, zebrawszy kości, wkładali je w małe naczynie i stawiali na słupie przy drogach, jak czynią Wiatycze i dziś”. Kapliczki stawiane były z pobożności, w dowód wdzięczności za doznane łaski – te indywidualne i wspólne, za ocalenie od ognia, powodzi, gradu, głodu, pomoru, ale też celem upamiętnienia np. czyjejś tragicznej śmierci. Wznoszono je przede wszystkim jako akt dziękczynienia lub prośby, jako wyraz duchowych potrzeb ich fundatorów, niejednokrotnie pod wpływem zwykłych ułomności i pospolitych wad ludzkiej natury (np. złości, zawiści, pychy itp.). Kapliczki stawiano na starych drzewach, tam gdzie według wierzeń działały złe moce; na rozstajnych drogach, granicach wsi, na miejscu samobójstwa czy mordu. Kapliczki i krzyże spotkać możemy także na grobach, zwłaszcza mogiłach powstańców 1863 r., poległych w walce o wolność. Twórcy kapliczek czerpali natchnienie z tradycji architektury rodzimej, przejmowali, szerzone przez Kościół, wzory antyczne i style historyczne. Korzystali również z dorobku bezimiennych poprzedników. Dominowała jednak fantazja artystów ludowych. Podpatrzone w kościołach formy architektoniczne przetwarzali na swój sposób w budowie kapliczek. Niezwykłą cechą architektury kapliczek jest ich dekoracyjność.
               Krzyże z kolei w każdej dzielnicy Polski cechowała pewna odrębność ich formy. Inny był na południu Polski, jeszcze inny na Mazowszu czy Podlasiu. W jednym miejscu był on wyniosły, duży, stawiany na postumencie lub na jakimś wysokim wzgórzu. Gdzie indziej stał skromnie, przycupnięty obok drzewa, jakby przy nim czuł się najbezpieczniej. Odrębność tych krzyży łączyła się nie tylko z epoką, ale także z wydarzeniami historycznymi, klęskami lub zwycięstwami. Na wielu krzyżach znaleźć można było napis: „Boże, zbaw Polskę”. Powstawały też podwójne krzyże, tzw. choleryczne, mające bronić osiedla przed epidemiami i zarazami. Krzyże początkowo wykonywano z drzewa, którego nie brakowało nigdzie. Później, stopniowo, materiał ten zastępowano trwalszym kamieniem
i metalem. Na wielu krzyżach zaczęto umieszczać rzeźbione wizerunki Jezusa Chrystusa,
w niektórych rejonach kraju były one malowane na blasze.

Najwięcej wyobrażeń Matki Bożej dostrzegamy jednak w kapliczkach. Spowodowane było to najprawdopodobniej tym, że do Matki Boskiej było prostemu, zwyczajnemu człowiekowi. W Maryi pokładał całą swoją nadzieję i Jej wywdzięczał się za doznane łaski budowaniem kapliczek. Ludowe Madonny kapliczkowe stawały się nie tylko Gromnicznymi, Siewnymi, Zielnymi, a w maju kwietnymi, były także opiekunkami drzew, ptaków, falujących łanów zbóż, kwiecistych łąk. Maryja z przydrożnych kapliczek była zawsze prosta, swojska, zatroskana o swe włości, o swe Maleństwo trzymane na rękach, jak każda matka ziemska. Przez długie lata ręce ludowych artystów rzeźbiły w kamieniu i drzewie Madonny z koronami i berłami w rękach, z Dzieciątkiem Jezus, z różańcem, z gromnicą. Jedne pełne chwały i majestatu, inne przychylone do ziemi pod ciężarem boleści, z Synem na kolanach, z umęczoną twarzą. Tam, gdzie oddziaływała sława jakiegoś sanktuarium, wykonywano kopie słynnych obrazów czy figur cudownych np.: Matki Boskiej Częstochowskiej, Kodeńskiej, Leśniaskiej, Kolembrodzkiej.

Prawie wszyscy popularni w Polsce święci mieli swoje kapliczki lub figury. Wierzenia ludowe wyznaczały każdemu świętemu określony zakres obowiązków. Społeczność przy domach budowała kapliczki poświęcone świętym patronom. Na przykład św. Florian, królujący niemal na każdym starym ryneczku polskich miasteczek, miał chronić od ognia drewniane dawniej zabudowania. Święty Jan Nepomucen chronił przed powodzią i dlatego jego wizerunki umieszczano nad rzekami lub przy mostach. Rolnicy stawiali figury św. Rochowi, Izydorowi, Idziemu, zaś szlachta patronom rycerstwa: św. Jerzemu, św. Janowi, św. Jakubowi i św. Michałowi Archaniołowi. Święty Jacek strzegł przed kradzieżą, św. Antoni pomagał odnaleźć rzeczy zagubione, św. Mikołaj opiekował się dziećmi i pannami, św. Anna kojarzyła małżeństwa i patronowała wszystkim babciom, św. Apolonia chroniła od bólu zębów, św. Ambroży chronił pszczele pasieki, św. Józef strzegł ogniska domowego. I tak można by jeszcze długo wyliczać postacie świętych, którym stawiano kapliczki. Patroni Ci związani byli z codzienną pracą na wsi. 

Kiedyś nie było w Rzeczypospolitej dworu, przy którym by nie stała jakaś kaplica, mniej lub bardziej okazała. Nie było wsi gdzie u wejścia do której nie stałby krzyż, a przy ścieżkach inne kapliczki. Towarzyszyły one codziennemu życiu Polaków i jak naród, tak i one miały swe smutne dzieje. Po upadku powstania styczniowego wyszedł specjalny ukaz generała carskiego, Murawiewa, dla Królestwa Kongresowego, zabraniający stawiania nowych kapliczek i remontowania starych. Uchylono go dopiero w 1905 roku. Tam, gdzie w nocy, w tajemnicy, czyjaś ręka wznosiła krzyż lub słup z kapliczką, za dnia zjawiał się policjant carski, by je ściąć siekierą lub wykopać szpadlem. Kłuły w oczy te symbole wiary także hitlerowców w czasie II wojny światowej, kiedy często, nawet dla zabawy, strzelano do kapliczkowych świątków, zabierano co cenniejsze, mające wartość materialną, zabytki. Pomimo tego pod względem bogactwa kapliczek, ich architektury i ilości zajmujemy w Europie pierwsze miejsce, choć 50-letni okres powojenny także nie sprzyjał budowie, konserwacji i zabezpieczeniu tych pamiątek. Władza ludowa niezbyt przychylnie patrzyła na te objawy pobożności ludu. Być może wolałaby je zniszczyć, choć w tej dziedzinie była chyba najmniej zdolna coś uczynić.

Z biegiem lat znikały coraz bardziej wpływy ludowe w wystroju kapliczek. Prymitywne rzeźby zastępowano figurami gipsowymi, często schematycznymi, nieciekawymi. Zaczęło brakować bowiem we wsiach prawdziwych artystów – samouków. Wiele starych rzeźb kapliczkowych umieszczono w muzealnych salach, by tym sposobem uchronić je od złodziei – pseudozbieraczy, którzy na tym niecnym procederze zbijali majątki. Dla tych rzeźb czy obrazów muzea nie są najodpowiedniejszym miejscem. Rzeźb ubywa zwłaszcza tam, gdzie nie ma się nimi kto zająć, konserwować, naprawiać. Pamiętajmy o tym, gdy z zachwytem przystaniemy przed jakąkolwiek kapliczką, odnajdując w niej niepowtarzalny nastrój do zadumy nad przeszłością, nad ludźmi, którzy ją budowali, upiększali, tu się modlili i wypraszali sobie łaski od Boga w drodze do nieba, a niekiedy też i tu zostali pochowani.

                 Prześliczne podlaskie kapliczki i krzyże są perełkami tutejszej architektury. Miejsce ustawienia, czy budowy nigdy nie było wybierane przypadkowo. Tym bardziej warto pochylić się nad każdą z nich z osobna, by z jej wnętrza usłyszeć dawne opowieści. Zabytki te należy udokumentować w formie fotograficznej i pisanej. Potrzebna jest wręcz inwentaryzacja przydrożnych kapliczek i krzyży w każdej miejscowości, aby wydobyć z naszego krajobrazu kulturowego te cenne znaki minionych lat…

Łukasz Radosław Węda